piątek, 17 grudnia 2021

Centro León. Santiago de los Caballeros. Dominikana



Mój czas podróży po Dominikanie, zbliża się do końca. Pozostaje mi do realizacji jeszcze jeden punkt programu, tutaj, w Santiago de los Caballeros: Centro León.

Nie ma chyba w Santiago ulicy, przy której nie mieściłoby się „coś” sygnowane nazwiskiem León. Chociaż León jest w tym przypadku czymś więcej niż nazwiskiem, raczej marką. León to banki, cygara, papierosy i piwo. Najbardziej chyba dochodowe branże gospodarki. A, i jeszcze drukarnie… A wszystko zaczęło się w 1903 roku od jednej małej „cygar fabryki”, ale to już dłuższa historia. Czyż zatem można się dziwić, że z dochodem rocznym rzędu 600 milionów dolarów inwestuje się w sztukę? Chociaż może zainteresowani woleliby określenie, że „są mecenasami sztuki”.

Zgodnie z prospektem założone w 2003 Centro León to: „przestrzeń pomyślana dla rozwoju kreatywności, badań, poszukiwań, spotkań i użytku publicznego dla Dominikańczyków i obcokrajowców. Misją Centrum jest ochrona, umocnienie i propagowanie wielorakich walorów i różnorodności sztuki i kultury Republiki Dominikany i Karaibów”. Nic dodać, nic ująć.

Zwiedzenie doskonałej wystawy antropologicznej i podziwiane bogatej kolekcji obrazów zajmuje mi całe popołudnie. Równie przyjemnie jest posiedzieć w otaczającym nowoczesny budynek parku z sadzawką oraz rzeźbami i wypić doskonałą kawę – ciastko już nie jest takie smaczne, wolę nasze, polskie wypieki.  

Cztery duże sale wystawiennicze, audytorium i cała infrastruktura to doskonałe miejsce na warsztaty, seminaria i konferencje, jak chociażby organizowany co dwa lata międzynarodowy kongres: Muzyka, Tożsamość i Kultura na Karaibach czy kontynuowany od 1964 roku, a od dziesięciu lat odbywający się w Centrum Konkurs Sztuki Eduardo León Jimenez, upamiętniający imię założyciela wspomnianej „cygar fabryki”.


Aby dojechać do Centrum, korzystam z popularnego tutaj w Santiago (chyba bardziej niż autobusy) środka komunikacji miejskiej – colectivos. Wszystkie colectivos, jakimi dotychczas jeździłam w różnych krajach, były mniejszymi lub większymi autobusami, może raczej busami. Tutejsze colectivos to samochody osobowe, ale każdy posiada tabliczkę z numerem, jeździ po ściśle wytyczonych trasach i zatrzymuje się na przystankach oznaczonych tymi numerami. Już sam fakt, że są przystanki, to ewenement, a do tego jeszcze oznaczone numerami! No i jeszcze jedna cecha charakterystyczna tych aut – są niesamowicie zdezelowane. Wszystkie – aż chciałoby się zapytać: czy to taki wymóg?

Zdezelowane czy nie, muszę się przemieścić sprzed Centro León do biura linii lotniczych COPA. Pan kierowca mówi, że bezpośrednio nie dojadę, muszę się przesiąść do innego coelctivos, ale nie muszę się martwić, on mi pokaże gdzie. I przez całą drogę bawi mnie rozmową – w „spanglishu”. Z łatwością się dostosowuję – wszak mój hiszpański nie jest doskonały. Pan pilnuje, żebym sobie zapisała numery kolejnych colectivos, do których powinnam się przesiąść. I bardzo się ciszy, gdy widzi podjeżdżający do przystanku CJ27, samochód, którym dojadę do celu, a on będzie pewny, że się nie zgubię!

Wcześniejsze posty o Santiago de los Caballeros:
I o urlopowym raju:
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2017/05/urlopowy-raj-dominikana.html


I jeszcze dwa zdjęcia z miejscowej nekropolii.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz