wtorek, 1 marca 2022

Calheta, Madera


Calheta to jedna z wielu miejscowości na południowym  brzegu Madery. Przewodnik podaje, że tutaj znajduje się jedna z dwóch na Maderze piaszczystych plaż - z piaskiem przywiezionym z Maroka.

Dociekać nie będę czy to prawda, nie dla plaży bowiem tutaj przyjechałam. 


Przyjechałam z powodu Centro das Artes Casa da Mudas, a właściwie z powodu jednej instytucji wchodzącej w skład tego Centrum - Muzeum Sztuki Współczesnej. Niestety, muzeum jest nieczynne, a właściwie nieczynny jest cały obiekt. Nie, nie zaniedbałam niczego. Z wielkim poświęceniem przeglądałam różne strony internetowe, włącznie ze stroną Centrum, żeby się upewnić czy muzeum jest czynne. Co prawda na każdej stronie były inne godziny otwarcia, co prawda podawany na stronach telefon milczał, niemniej jednak, mimo wątpliwości, zdecydowałam się przyjechać do Calhety.




Szczęśliwie pozostawiono otwartą bramę, dzięki czemu można sobie po obiekcie pochodzić, po uprzednim wspięciu się na niemałe wzgórze nad miastem. Warto jednak było bo obiekt to ciekawy. Jedną jego część stanowi XVI-wieczny dworek, który był własnością wnuczki odkrywcy Madery, João Goncalesa Zarco. Druga część to nowoczesne skrzydło składające się z wielu odrębnych segmentów, wzniesione w 2005 roku (autor projektu - Paul Davis). Oryginalne wpasowanie w otoczenie zostało docenione i projekt został uhonorowany kilkoma nagrodami architektonicznymi. 




Szkoda, że stoi opustoszały, bez śladu życia z strony organizatorów. Bo "zwiedzających" całkiem sporo - przychodzą tutaj dla widoków (jedna z platform budowli jest doskonałym punktem widokowym) i dla samej architektury.

"Na pocieszenie" została mi wizyta w Engenho da Calheta, czyli ostatnim z ośmiu działających kiedyś w miesteczku młynów cukrowych, chociaż ta "produkcyjna" działaność ogranicza się do jednego miesiąca w roku. W pozostałym czasie młyn działa jako muzeum. Ale rum produkowany tutaj można nabyć!


Poza tym można byłoby jeszcze w sąsiadującym z młynem kościele pw. Ducha Świętego  (XV/XVI wiek) zobaczyć sufit w stylu mudejar oraz srebrno-hebanowe tabernakulum. Można byłoby, gdyby kościół był otwarty. 

Pozostaje spacer w Calheta Praia, czyli nadmorskiej części miasteczka, oglądanie mariny,  przywiezionego z Maroka piasku oraz infrastruktury ułatwiającej życie bywalcom plaż. 






2 komentarze:

  1. Twoja artystyczna dusza nie końca została zaspokojona, ale masz rację - choćby dla tych widoków warto!!! A z plażą to może być prawda, bo na Teneryfie też tak zrobili - piasek z Sahary przywieźli. I są... białe plaże na wulkanicznych wyspach:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego się nie robi… To w kwestii piasku.
      Moja artystyczna dusza tutaj co prawda nieco ucierpiała, ale każdego dnia zachwycała się właśnie krajobrazami, morzem, roślinkami wszelkimi, rzeźbionymi przez naturę skałami. Pozdrawiam!

      Usuń