Plaże, które widziałam w Montevideo, były
małe, wąskie i zaniedbane. Mam nadzieję, że dalej od miasta zobaczę plaże i
ładniejsze, i czystsze, chociaż nie dla plaż wybieram się do kurortu Atlántida,
45 kilometrów
na wschód od stolicy.
Tymczasem
Micheilizzi tak się rozsmakował w urokach Atlántidy, że wykupił większość
działek. Zmęczony jednak swoją własną aktywnością postanowił wybudować dla
siebie oazę spokoju, gdzie mógłby nie myśleć o inwestycjach, hotelach i
kasynach. Jego uwagę zwróciło wzniesienie, raczej klif, nad szeroką plażą, na
którym oczami wyobraźni ujrzał swój azyl. Do jego wybudowania zatrudnił
miejscowego murarza samouka, który wzniósł budowlę, kierując się odręcznymi
rysunkami inwestora.
I oto stoję
przed tym stworzonym bez planów i pozwolenia schronieniem Micheilizziego. Stoję
przed kamienną konstrukcją w kształcie głowy, no i kawałka szyi wraz z
tułowiem, orła. Mimo tak trudnego materiału, jakim jest kamień, „to”
rzeczywiście jest podobne do głowy orła – nie jakiegoś niezidentyfikowanego
ptaka, ale właśnie orła! Taką też nazwę budowla nosi – El Águila. Odnowiona po
okresie, kiedy była bliska całkowitego unicestwienia, jest teraz centrum
kultury. Zamkniętym, zatem do wnętrza nie wejdę. Zobaczę jednak rozległą,
czystą plażę i sprawdzę temperaturę wody. Oj, zimna. Dlatego niewiele osób
zażywa kąpieli – tej dosłownej, w wodzie, i tej słonecznej też. Mimo że dla
Urugwajczyków to sezon urlopowy – zaczyna się luty.
O budowlach na
kształt statku wybudowanych w innych miastach świata napisałam w poście: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2018/06/budowle-na-ksztat.html
W budowie
Kościoła p.w. Chrystusa Robotnika i Matki Boskiej z Lourdes sławny milioner już
nie uczestniczył. Kościół został zaprojektowany przez Eladio Dieste i
wzniesiony w latach 1958–1960. Niestety wnętrza, ponoć z bardzo ciekawym
wystrojem, nie mogę zobaczyć, kościół jest zamknięty. Sama bryła budowli, z surowych
cegieł, nieotynkowana, o pofalowanych – w pionie – ścianach, zasługuje jednak
na obejrzenie.
„Słońce
dla Atlántidy” (2014) to rzeźba powstała w hołdzie urugwajskiemu artyście
Carlosowi Páez Vilaró. Autorem jest córka artysty, plastyczka Agó Páez Vilaró.
Inspiracją pomnika jest Słońce Majowe – jeden z symboli narodowych
Urugwaju i Argentyny. Nazwa nawiązuje do Rewolucji Majowej z 1810 roku (od 18
do 25 maja), która doprowadziła do uzyskania niepodległości przez kraje
wchodzące w składa hiszpańskiego Wicekrólestwa La Platy. Sam wizerunek Słońca
Majowego z kolei to wyobrażenie inkaskiego bóstwa solarnego Inti. Słońce Majowe,
różniące się nieco formą graficzną, znajduje się na fladze Urugwaju i
Argentyny.
Carlosowi
Páez Vilaró oraz stworzonej przez niego Casapueblo (Dom-wioska) w Punta
Ballenas, którą też odwiedziłam w czasie tej podróży, poświęcę jeden z
przyszłych postów.
No i odnalazła się Atlantyda! A plaże bajeczne!
OdpowiedzUsuńZgadza się - i w kwestii Atlantydy (!) i w kwestii plaż. Szkoda tylko, że woda była bardzo zimna...
Usuńznowu w podróży i kolejny raz dzielisz się widokami z tymi, którzy nigdy tam nie dotrą. Dobrze oglądać świat Twoimi oczami. Dzięki. Bryła kościoła bardzo ciekawa
OdpowiedzUsuńI bardzo żałowałam, że nie mogłam wejść do wnętrza...
Usuń