Krótka wzmianka,
że dzisiaj jest Dzień Kupca, uruchomiła mi lawinę wspomnień „na temat”.
Historycznie
rzecz biorąc, Dzień Kupca lub Dzień Kupiectwa Polskiego obchodzony jest od 1937
roku, kiedy to święto zostało ustanowione podczas pielgrzymki kupców na Jasną Górę. Postanowiono, że święto to będzie obchodzone w dniu, w którym przypada wspomnienie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej
Marii Panny, patronki kupców krakowskich od XVIII wieku, nazywanej Matką Boską
Kupiecką.
Po wielu latach
przerwy, do świętowania tego dnia wrócono w 1989 roku.
Mnie tytuł
dzisiejszego święta przypomniał wszystkie (no, może wszystkie!) targi, które
spotkałam na moich podróżniczych szlakach. Targi żywności i targi sztuki, targi
na wolnym powietrzu, targi w specjalnie budowanych „galeriach” i targi w zaadaptowanych
historycznych budowlach. Targi nocne i te, działające cały dzień. Targi na lądzie i targi na wodzie…
Żeby nie było
wątpliwości – nie lubię zakupów i nie cierpię wszelkich „shopinngów”.
Mam jednak
świadomość, że kupiectwo to nieodłączna
sfera życia, że handel istniał od najdawniejszych czasów, że przejście się miedzy
stoiskami egzotycznych dla nas targów, to dobra lekcja szeroko rozumianej kultury kraju,
w którym się właśnie przebywa.
Dlatego lubię zaglądnąć
na targ w tym czy innym mieście, szczególnie ten z rękodziełem czy sztuką, lubię
popatrzeć na artystów, którzy często czekając na klienta tworzą.Lubie popatrzeć jak widzą swój kraj ci, którzy tutaj mieszkają.
Nie lubię, gdy,
wychodząc z jakiegoś obiektu, który zwiedzałam, jestem zmuszana do przejścia szpalerem straganów
bo innego wyjścia nie ma.
Nie lubię, gdy miejsca
historyczne zamieniane są w bazar i towary eksponowane są na zabytkach.
Nie lubię być nagabywana
w ruinach tej czy innej świątyni przez krążących po nich sprzedawców. Szczególnie jak wciąga się w ten proceder dzieci.
I nie lubię,
kiedy autor przewodnika, zaczyna opis największych atrakcji miasta od nazwy
targu w tym mieście.
Lubię jednak uczestniczyć
w świętach targów na które zdarzało mi się trafiać – w tym roku w Cuzco (Peru),
kilka lat temu w Oaxaca (Meksyk).
„Kasa fiskalna” targu na wodzie w Tajlandii.
Zapłata dokonywana jest przy pomocy wiaderka na długim
drążku.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz