Tym co
najbardziej fascynowało mnie w czasie podróży po Australii była sztuka
Aborygenów. Aborygeni nie pozostawili po sobie ani dzieł literackich (nie rozwinęli
pisma) ani architektonicznych. Pozostawili dzieła namalowane lub ryte na
skałach. Te malowane na pisaku i ciele nie miały szans przetrwać. Stanowiły
integralną część Ich – Aborygenów – życia codziennego. Malowidła Aborygenów związane
są z miejscem ich powstania – z jaskiniami, skałami, szlakami, rzekami, zwierzętami.
Z pejzażami, które ich otaczały, w których żyli. Z rytuałami, w czasie których je
tworzyli. Z siłami, które tkwią w danych miejscach.
Jadąc do Alice Springs, miałam okazję odwiedzić The
Ochre Pits, miejsce, z którego Aborygeni pozyskiwali pigmenty do ceremonialnego
malowania ciała (po zmieleniu i zmieszaniu z tłuszczem emu). Pozyskiwana ochra
była też przedmiotem handlu/wymiany z innymi klanami na całym kontynencie.
W wielu
opracowaniach ich autorzy odwołują się do tzw. Czasu Snu (Dreamtime) – mitologii
australijskich Aborygenów. Ale spotkałam się też z opiniami, że to czego Europejczykom
udało się o Czasie Snu dowiedzieć, nie do końca jest prawdą, że Aborygeni, którzy
zgodzili się o Dreamtime opowiadać, celowo przekłamywali podawane informacje,
tak, aby nie dostały się one do świadomości tych, którzy do ich posiadania nie
są uprawnieni.
Oglądałam zatem sztukę
Aborygenów ze świadomością, że to co widzę obarczone jest gigantyczną dawką
tajemnicy, że często jest to sztuka tworzona na użytek turystów i podróżników. Mimo
to przyglądałam się jej z największym zainteresowaniem, wyłapując też przykłady
prac współczesnych artystów i rzemieślników, nierzadko z korzeniami
aborygeńskimi, inspirowanych tradycyjną sztuką rdzennych mieszkańców Australii. Ten post jest
krótkim przeglądem miejsc, i prac, do których często wracam myślami.
Największa
galeria malarstwa naskalnego znajdują się w Parku Narodowym Kakadu (Australia,
Terytorium Północne). Najstarsze rysunki mają nawet 40.000 lat. Oglądałam je na
stanowiskach: Burrunggui (dawniej Nourlangie
Rock), Nangawulurr i Anbangbang.
W poszukiwaniu aborygeńskich śladów pojechałam
do Manly, miejscowości położonej na północnym skraju Zatoki Botanicznej nad
którą leży Sydney. Ryty można odnaleźć wędrując dziesięciokilometrowym
szlakiem. http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2014/10/w-poszukiwaniu-aborygenskich-rytow.html
Malarstwo
kropkowe, takie jakie znamy dzisiaj, zawdzięczamy jednemu człowiekowi. Geoffrey Robert Bardon, nauczyciel z Nowej
Południowej Walii, w 1971 zaczął pracować w szkole w Papunya, aborygeńskiej
osadzie położonej dwieście pięćdziesiąt kilometrów na zachód od Alice Springs.
Mimo że przebywał tam tylko osiemnaście miesięcy, pozostawił po sobie trwały
spadek – ośmielił swoich aborygeńskich uczniów, potem ich rodziców, aby pomalowali
ściany szkoły, wykorzystując tradycyjny styl malowania ceremonialnego na
ciałach czy piasku. Potem dał im kawałki płótna…
Dziś sporo liczących się galerii na świecie ma w swoich zbiorach dzieła aborygeńskich artystów. I pomyśleć, wszystko zaczęło się w roku, w którym zostałam studentką…
Dziś sporo liczących się galerii na świecie ma w swoich zbiorach dzieła aborygeńskich artystów. I pomyśleć, wszystko zaczęło się w roku, w którym zostałam studentką…
W Papunyii nie byłam, ale zwyczaj malowania ścian budynków rozpowszechnił się i nie było chyba miejscowości w której nie widziałabym przykładów praktycznej strony malarstwa aborygeńskiego.
[…] W Narodowym
Muzeum Australii (Canberra) oglądam dzieło niezwykłe. W tworzenie olbrzymich
rozmiarów płótna Ngurrara (10 × 8 metrów)
namalowanego kropkami zaangażowanych było blisko sześćdziesięciu aborygeńskich
artystów z regionu South Kimberly. „Ngurrara” znaczy dom, miejsce, z którym
ludzie czują więź duchową. Ideą dzieła jest przekazanie rodowodowych, społecznych,
ekonomicznych i personalnych związków Aborygenów z ziemią, na której żyją –
inaczej mówiąc, podkreślenie prawa pierwotnych mieszkańców Australii do tej
ziemi. Wydana broszura objaśnia poszczególne elementy malowidła.
[…] Główna ulica
Brisbane, Queen Street, prowadzi mnie do brzegu rzeki o takiej samej nazwie jak
miasto. Most Wiktorii pozwala dostać się do Centrum Kulturalnego Queensland i
sporych terenów rekreacyjnych o nazwie South Bank Parkland. Nabrzeże zostało
przeznaczone do pełnienia nowej funkcji na początku lat dziewięćdziesiątych, po
kilkunastu latach prac budowlano-adaptacyjnych. Centrum konferencyjne i
wystawowe, muzea, biblioteka stanowa, a do tego basen, restauracje, kawiarnie i
siedemnaście hektarów parku. I to, co przede wszystkim mnie tutaj przywiodło –
Queensland Art Gallery. Galeria Sztuki Queensland i nadzieja zobaczenia, po raz
pierwszy w oryginale, obrazów malowanych kropkami, unikalną techniką stosowaną
przez Aborygenów. Po obejrzeniu wystaw czuję co prawda pewien niedosyt, bo
obrazów malowanych tą techniką jest zaledwie kilka, ale na razie musi mi to wystarczyć.
W końcu to pierwszy mój dzień w Australii.
[…] Przed
głównym wejściem do budynku Parlamentu w Canberrze położono mozaikę
zaprojektowaną przez aborygeńskiego artystę Michaela Nelsona Jagamary w stylu
malarstwa kropkowego, którego kilka obrazów znajduje się również we wnętrzu.
Mozaika (niestety nie mam zdjęcia, ale można je znaleźć w sieci) przedstawia
gromadzenie się, spotkanie, przodków plemion Dingo, Wallaby i Goanna na ważną
ceremonię, co jest oczywistym nawiązaniem do aborygeńskiej nazwy Canberry i do
funkcji budowli, przed którą jest eksponowana. Mozaika powstała z 90 000
ręcznie ciętych kawałków granitu, w siedmiu kolorach.
[…] Kiedy zbliżam
się do Araluen Cultural Precinct w Alice Springs – Centrum Kulturalnego Araluen
– wita mnie wielka stalowa gąsienica. Gąsienica to nawiązanie do legend zamieszkującego
te tereny ludu Arrernte. Zgodnie z ich mitami topografia terenu, na którym
obecnie leży Alice Springs, została ukształtowana w wyniku działania przodków –
trzech gąsienic: Yeperenye, Utnerrrengatye i Ntyarike, które przywędrowały tutaj
z Gór MacDonnella. Wnętrze gąsienicy ozdobione jest licznymi tondami wykonanymi
w technice kroplowej.
Do legendy tej i
do historii Stworzenia nawiązuje też wykonane techniką kropkową malowidło-ołtarz
w jednej z kaplic bocznych miejscowego kościoła katolickiego.
Na wyspy Tiwi
będące częścią Terytorium Północnego Australii, poleciałam z Darwin. Wyspy
zamieszkuje społeczność około 3000 rdzennych Australijczyków. Zwiedzając wyspę
mogłam zobaczyć wiele budynków ozdobionych malowidłami inspirowanymi tradycyjnym malarstwem aborygeńskim.
Wystrój wnętrza kościoła katolickiego na wyspie Tiwi |
Sklepienie galerii artystyczno-rzemieślniczej |
Fantastyczny przegląd twórczości i miejsc związanych z Aborygenami. Gdy pracowałam, w świetlicy szkolnej wykonywaliśmy takie kropkowane rysunki w ramach poznawanie innych kultur. To nie były doskonałe prace, ale dzieciakom bardzo się to podobało:)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona, nie byłam nigdy w Australii ale podziwiam twórczość Aborygenów :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)