Bałkany to obszar
– bardzo ogólnie rzecz ujmując – którego
ścieżkami wędrowałam ostatnie sześć tygodni.
„Ogólnie” bo „Bałkany”
to pojęcie mające wiele znaczeń. To nazwa regionu w Południowej Europie, to potoczna
nazwa Półwyspu Bałkańskiego, określenie łańcucha górskiego a także nazwa kilku miejscowości
w Bułgarii, Białorusi i w Polsce.
„Po raz pierwszy słowo „Bałkany” pojawiło się w liście
włoskiego pisarza Buonaccorsi Callimarco w 1490 r. i odnosiło się do łańcucha
górskiego położonego w południowej Europie; słowo „Bałkany” jest pochodzenia
tureckiego i oznacza „góry”. Angielski podróżnik, John Morritt, wprowadził ten
termin do literatury angielskiej pod koniec XVIII wieku i odtąd zaczęto go
używać dla określenia wyżynno-górskiego obszaru położonego między Adriatykiem a
Morzem Czarnym. Równolegle funkcjonowały także inne nazwy tego obszaru: „Turecka
Europa”, „Półwysep Grecki” oraz „Półwysep Południowosłowiański” (S. Pavić
2000). Nazwę Półwysep Bałkański ukształtował w 1808 r. niemiecki geograf August
Zeune (Jezernik 2007), którego celem było utworzenie równoległego pojęcia dla Półwyspu
Apenińskiego i Iberyjskiego. Nazwa Bałkany nadal jest używana przez geografów
dla określenia pasma górskiego położonego na Półwyspie Bałkańskim ciągnącego
się łukiem od rzeki Timdsor po wybrzeże Morza Czarnego; nazwa ta jest stosowana
zamiennie z Szar Planina. Jednakże w mowie potocznej zyskała znacznie szersze
znaczenie, wykraczające daleko poza geograficzne pochodzenie.”[1]
Bałkany to także
określenie regionu historyczno-kulturowego, który charakteryzuje się wieloetnicznością,
wielokulturowością oraz wielowyznaniowością. Regionu o skomplikowanej historii,
której najważniejsze okresy to: przynależność do Cesarstwa Bizantyjskiego, skolonizowanie
przez Słowian w VI wieku n.e., wieki panowania tureckiego czy przymusowa
unifikacja pod sztandarem Jugosławii (abstrahując w tym momencie, których
państw w jakim stopniu te etapy historii dotyczyły).
Na Półwyspie
Bałkańskim leżą: Czarnogóra, Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina,
Albania, Grecja, Macedonia Północna, Bułgaria oraz częściowo Serbia,
południowo-wschodni skraj Rumunii (Dobrudża) i europejska część Turcji. Chorwację,
Słowenię i Albanię odwiedziłam już wcześniej. W Belgradzie, Skopje, Medjugorie
a pewnie i w kilku innych miejscowościach zatrzymywałam się w czasie podróży do
Grecji i Turcji (kiedy to było!), w Sofii mieszkałam rok (w pamiętnym roku 1989
– zburzenie Muru Berlińskiego).
W harmonogramie podróży
znalazły się:
1. Serbia (Belgrad, Nowy Sad).
2. Bośnia i Hercegowina (Bania Luka, Sarajewo, Višegrad,
Mostar).
3. Czarnogóra (Heceg Novi, Kotor, Podgorica,
Virpazar/Jezioro Szkoderskie, Bar, Ostrog/klasztor).
4. Kosowo (Prisztina, Peć, Prizren).
5. Macedonie Północna (Skopje, Ochryda, św. Naum/klasztor,
Pesztani/Muzeum na wodzie)
6. Bułgaria (Sofia, Bankja, Płowdiw, Wielkie Tyrnowo).
7. Rumunia – część nie leżąca na Półwyspie Bałkańskim
(Bukareszt, Mogoșoaia, Timișoara).
Moja podróż trwała czterdzieści cztery dni, w czasie
których pokonałam:
- samolotem - 700 kilometrów (Kraków – Belgrad),
- autobusami - 3612 kilometrów,
- pociągami - 1814 kilometrów,
- na piechotę - tym razem nie liczyłam, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia podróżnicze (czyli średnio 15 kilometrów dziennie), mogę przyjąć szacunek na poziomie 650 kilometrów, czyli tak mniej więcej jak z Zakopanego do Gdańska.
Czterdzieści trzy noce nocy spędziłam w piętnastu hotelach,
pensjonatach i mieszkaniach prywatnych rezerwując noclegi za pośrednictwem najpopularniejszych
serwisów internetowych, jedną noc spędziłam w autobusie, jedną w pociągu.
Przygody? Głównie w drodze powrotnej. Dwa opóźnienia pociągów
(120 minut z Wielkiego Tyrnowa do Bukaresztu i 150 minut z Bukaresztu do
Timisoary); odwołany przejazd autobusowy z Budapesztu do Katowic, konieczność
kupienia dodatkowego biletu z Budapesztu (ale przewoźnik zwrócił różnicę w cenie
biletu – PRAWIE całą!) i związane z tym ponad ośmiogodzinne oczekiwanie na kolejny
autobus.
A! i jeszcze dawno nie przeżywana kontrola bagażu na granicy macedońsko-bułgarskiej. Tak, tak jak to kiedyś bywało - wszystkie bambetle z luków autokaru na zewnątrz, "proszę otworzyć", ile papierosów pani ma (w domyśle: przemyca). Jedna osoba nawet miała jakiś problem, bo pani kontrolująca coś tam znalazła, ale widziałam, że do autobusu wróciła.
Upały nie pokrzyżowały mi planów, chociaż rozpatrywałam możliwość
przerwania podróży i powrotu w jesieni.
Kiedy jednak okazało się, że cena lotu ze Skopje/Podgoricy równa jest
tygodniowemu pobytowi last minute gdzieś tam koło równika, kontynuowałam moją
bałkańską przygodę. Tym bardziej, że temperatura nieco spadła (do 31-33 stopni
z wcześniejszych 37-39!) a przede mną otwierały się szlaki górskie okolic Skopje
(góra Vodno, kanion Matka) i Sofii (Witosza z setkami kilometrów szlaków turystycznych).
Okazji do spacerów na łonie przyrody było zresztą więcej, żeby
wspomnieć chociażby brzegi jezior Ochrydzkiego i Szkoderskiego czy czarnogórskie
wybrzeże Adriatyku. Zresztą najczęściej trudno jest oddzielić naturę od historii
i architektury – kiedy na przykład po ruinach niegdysiejszych osad przechadzają
się żółwie lub wygrzewają się w słońcu jaszczurki a mury średniowiecznych, lub jeszcze
starszych twierdz czy teatrów, porasta bujna, choć nieco wyschnięta trawa i dorodne
krzaczyska.
Podobnie jak trudno oddzielić to, co składa się na
wspomnianą wcześniej wieloetniczność, wielokulturowość oraz wielowyznaniowość.
Cyrylica i litery łacińskie, meczety i cerkwie, ruiny rzymskich budowli, tureckie
bazary, hammamy i karawanseraje, mosty wzniesione przez wybitnych budowniczych,
poddanych sułtanów i konstrukcje współczesne, czasem kontrowersyjne (ale to
akurat dotyczy nie tylko tego regionu świata). I kwestie tożsamości narodowej jak
na przykład określenie pochodzenia: „pisarz/malarz jugosłowiański” chociaż Jugosławia
już zniknęła z map świata.
A obok tego
relikty historii najnowszej – tej z przełomu XX i XXI wieku. Nieodbudowane jeszcze
budynki ze śladami bombardowań, muzea ludobójstwa, cmentarze, oznaczenia miejsc,
w których kilkanaście zaledwie lat temu zginął człowiek. Jeden lub kilku.
Nie mogę też nie wspomnieć miejsc czy
nazwisk znanych z historii lub literatury i tych anonimowych, odkrywanych w czasie
wędrówki poza utartymi szlakami a dostarczających nie mniej wrażeń czy podziwu
dla natury oraz ludzkiej zręczności i wyobraźni.
Na razie jeszcze
żyję wspomnieniami i porządkowaniem zdjęć. A do wielu miejsc, które odwiedziłam
w tej podróży będę wracała w kolejnych wpisach.
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/eupMZZRZN3A15Mye7
Fajnie! Uzupełnisz moje liźnięcie pobytu w tych rejonach!
OdpowiedzUsuńMoże też zainspiruję do jeszcze jednej podróży (i kolejnego "liźnięcia") w tamte strony!
Usuń