Jurmała, Łotwa |
Było to kilka lat temu,
uczestniczyłam w warsztatach literackich (http://www.saga.villa.org.pl/).
Pewnego dnia inspiracją naszych tekstów miała być skorupa żółwia. Nie pamiętam wszystkich prac uczestników warsztatów, ale niedawno „znalazłam” kilka moich tekstów z tych właśnie zajęć. Inspirowanych – jakżeby
inaczej – podróżami.
Jak widzę skorupę żółwia
Nieregularne kształty. Twarda,
nierówna powierzchnia z zagadkowymi znakami.
Piękna. Materiał na drogocenną
biżuterię.
Warunek istnienia. Kręgosłup dla życia
w niej zamkniętego.
Gdy pełna tego życia – symbol
długowieczności. Talizman.
Więzienie dla obcego, który próbuje
zamienić się miejscami.
Galapagoskie refleksje
(inspiracja
rejsem na wyspy Galapagos, Ekwador)
To było tak dawno, że ledwie
pamiętam. Żyliśmy w dużej grupie ciesząc się słońcem, wodą, i własną obecnością. Nie
spieszyliśmy się, bo i po co…
Czasem otaczały nas dziwne stwory na
dwóch łapach, przypatrywały się nam. Mówiły że jesteśmy unikalni, że mamy
największe rozmiary ze wszystkich naszych pobratymców. Że dlatego nazywają nas
żółwiami słoniowymi. Twierdzili, że daliśmy nazwę miejscu gdzie żyjemy –
Galapagos[1].
Obcych było coraz więcej, nas było
coraz mniej. Kolejno odchodziły kuzyni i kuzynki.
Długoszyjny wdał się w walkę z tym Bezzębnym
z drugiej strony wyspy. Został bardzo pogryziony…
Czteropalczasty stracił dwie kończyny
i pół pancerza w starciu z łódką tych stworów które po raz kolejny przypłynęły
nas oglądać.
Czasem nie było wiadomo co się stało gdy
przemierzając nasze ścieżki spotykaliśmy tylko puste pancerze naszych bliskich.
Moje Żyjące Wnętrze długo walczyło z
przeciwnościami. Poległo nie mogąc ani przełknąć ani wypluć tego czegoś co
pozostawili coraz mniej serdecznie witani przybysze. I tak zostałam sama.
I pewnie leżałabym sobie już zawsze w cieniu
opuncji, nie martwiąc się o jedzenie i picie, gdyby nie to, że przybysze
postanowili wytyczyć ścieżkę. Bo trudno im było przedzierać się przez gąszcze
krzewów i traw! Wykarczowali spory kawałek gęstwiny. I znaleźli mnie.
Najpierw ogarnęła mnie wściekłość,
przecież przez nich moje Żyjące Wnętrze przestało istnieć, przecież przez nich
zostałam sama.
Ale kiedy mnie umyli (oj, jak
przyjemnie było pozbyć się tych zeschniętych gród błota oblepiającego każdą
moją tarczkę!), kiedy wysuszyli, kiedy położyli na trawniku koło swojego gniazda,
poczułam się jak nowo narodzona.
I teraz bardzo lubię, kiedy ktoś z
nich wślizguje się do mojego wnętrza. Wtedy choć przez chwilę mogę poczuć bicie
jego serca, przypomnieć sobie jak to było kiedyś, przed laty.
Posty o Galapagos:
Rupek – egzystencja bez napędu. Życie bez Dępana
[inspiracja wyprawą
na Wielką Wyspę Piaszczystą (Fraser Island), Australia]
Pamiętam ciepłą
wodę w jeziorze, wygrzany piasek, przyjemny chłód w cieniu krzaków, ciszę i
spokój. Zawsze byliśmy razem. Ja i mój Dępan. Chroniłem go przed słońcem na
lądzie, przed okaleczeniem gdy pływając zderzaliśmy się z kuzynami. Nawet
zapuściłem wyrostek tylny, żeby bardziej chronić jego ogonek!
Potem coraz
częściej nad jeziorem pojawiały się stworzenia, które nazywały samych
siebie LUDŹMI. Zostawiali na piasku jakieś dziwne rzeczy, które nam
przeszkadzały w spokojnych wieczornych spacerach. Już w ogóle nie chciało nam
się z wody wychodzić. Chowaliśmy się w głębinach jeziora żeby nie słyszeć okropnych
hałasów jakie wydawali. Ale i tam potrafili nas znaleźć. Wyciągali nas z wody,
odwracali do góry plastronami. Podobało im się jak machamy łapkami nie mogąc
znaleźć żadnej podpory. Dla nich to było śmieszne, dla nas okropne. Pewnego
razu złapali i zabrali Rupkę, wybranką mojego serca. Wołała nas, ale nie
mogliśmy jej pomóc.
Zostaliśmy sami. Ja i Dępan. Dępan i ja. Niepodzielna całość. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.
Żeby nie podzielić losu mojej Rupki chowaliśmy się po krzakach, ale
tam czyhały na nas psy dingo.
Mijały lata i
mój Dępan coraz częściej mówił o zielonych, niebiańskich pastwiskach i
jeziorach. Opowiadał jak fajnie tam będzie. Już nie będzie ludzi, nie będzie
psów dingo, a jak będą, to będą żyły z nami w przyjaźni.
Aż nadszedł ten
dzień. Dępan odszedł.
Tylko dlaczego zawsze
jak mówił o zielonych pastwiskach to nigdy nie wspomniał, że wybiera się tam
sam?! I dlaczego musiał odejść akurat wtedy gdy byliśmy na środku plaży?!
A jeżeli już
chciał odejść sam, beze mnie, to dlaczego nie zaniósł mnie w krzaki gdzie
mógłbym sobie leżeć niezauważony do końca świata? Dlaczego nie pamiętał, że bez
niego, bez mojego Dępana, zostanę na zawsze w tym samym miejscu? Na środku
plaży!
I tak sobie leżeliśmy
aż mój Dępan zmienił się w nicość. Było mi lekko, tylko co z tego! Nie mogłem
się schować przed palącymi promieniami słońca. Nie mogłem zaznać ochłody w
wodach naszego jeziora.
Pewnego dnia jakiś mały
ludź wygrzebał mnie z piasku. Pokazał
tym większym ludziom. Owinęli mnie czymś i wrzucili do jakiegoś worka. Było
ciasno, ciemno i zimno. Słyszałem tylko jednostajne buczenie. Kiedy mnie wyjęli
byłem w jakimś dziwnym, nieprzytulnym miejscu. Widziałem idealnie płaskie,
niskie niebo, nie było krzaków ani drzew tylko jakieś kanciaste obiekty.
Plaża na której
mnie położyli jest wysoko, jest twarda, nie ma na niej ziarenek piasku. Czasem
biorą mnie z tej plaży, dotykają, podają innym. Jeżeli przez przypadek upadnę
oglądają czy jestem cały. Myślałby kto, że się przejmą gdybym się rozleciał na
kawałeczki!
Jestem
szczęśliwy gdy wreszcie odłożą mnie z powrotem na moją nową plażę. Najbardziej
lubię, jak zapalają słońce. Nazywają to lampą. Wtedy czuję się jak przed laty na
mojej wyspie.
I mogę sobie spokojnie tęsknić za tym egoistą Dępanem.
Wpisy o Fraser Island:
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2015/07/australia-fraser-island-wielka-wyspa.html
Skorupa żółwia oczami celnika
– A
to, co to jest?
– Skorupa żółwia.
– A gdzie zawartość?
– Jaka zawartość?
– No przecież w tej skorupie
coś było.
– Może było, ale nie ma. Taką ją znalazłem.
– Proszę jechać.
Po kilku godzinach.
– Wiesz Rysiek, miałem dzisiaj
takich dwóch gości. Wieźli żółwia ale bez zawartości. Samą skorupę. Puściłem
ich ale nie wiem czy dobrze zrobiłem. No bo co oni zrobili z zawartością tej
skorupy?
Australia ZOO - karmienie żółwi |
Ciekawe przemyślenia, ładne teksty!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń