Kiedy jeszcze
nikt nie słyszał o sięgających nieba wieżowcach i mknących pod ziemią
pociągach, a tereny, na których rozciąga się dzisiejsza metropolia były często atakiem
piratów, mieszkańcy tutejszych rybackich wiosek otaczali je murami. Grubymi.
Nawet na 6 metrów.
Aby zwiększyć bezpieczeństwo, do wewnętrznych zabudowań prowadziła tylko jedna brama. Odwiedzam kilka takich wiosek za murami, bo tak są zwykle nazywane. Niektóre są zadbane i czyste, niektóre mają charakter slumsów.
Kiedy proces destrukcji był posunięty zbyt daleko, jedynym rozwiązaniem stało się wyburzenie walących się budynków. Na miejscu jednej z takich zburzonych wiosek stworzono Park Kowloon – Miasta za Murami. Budynki, które ocalały, mieszczą wystawę poświęconą przeszłości tego miejsca, kilka zachowanych fragmentów fundamentów to rodzaj pomnika przypominającego miniony czas. Ogrody tematyczne (np. Garden of Chinese Zodiac – Ogród Chińskich Znaków Zodiaku; Chess Garden – Ogród Szachów; Garden of Four Seasons – Ogród Czterech Pór Roku), liczne pawilony, otaczające je stawy – to nie tylko nieograniczone możliwości wypoczynku i relaksu, ale też sposobność poznania chińskiej kultury i sztuki. A uroczystość zaślubin w jednym z pawilonów to doskonała okazja podpatrzenia tutejszych obyczajów.
Zobacz też: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2014/04/hongkong.html
Fragment starych fundamentów |
Tak wyglądało wyburzone osiedle |
Jeden z zachowanych budynków - miejsce wystaw |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz