niedziela, 8 września 2019

Lwia Skała – Sigirija. Sri Lanka



Jak na całym świecie, i w Sri Lance zdarzały się pałacowe rozgrywki, zabójstwa, obalanie władców i powroty na tron. Jedna z mrożących krew w żyłach historii, której skutkiem jest unikalna kreacja architektoniczno-artystyczna, zdarzyła się w V wieku.

Król Dhatusena (455–473) miał dwóch synów – starszego, Moggallanę, i młodszego, urodzonego przez konkubinę, Kassapę. Następcą tronu miał być Moggallana, ale żądny władzy, podjudzany przez „doradców” Kassapa dokonał przewrotu pałacowego i uwięził ojca. Chciał, aby ojciec wyjawił mu miejsce, gdzie ukrył wielkie podobno skarby. Ojciec zaprowadził go nad brzeg Kala Wewa, jednego z osiemnastu zbiorników wody, które wybudował, nabrał wody w swoje dłonie i powiedział, że to jest jego jedyny skarb. Nie rozumiejąc znaczenia prac irygacyjnych przeprowadzonych przez ojca, Kassapa wpadł we wściekłość i zabił rodzica – żywcem zakopał w ziemi albo zamurował w murze jednej z budowanych tam (co autor, to inna wersja śmierci króla Dhatuseny). Jego brat i prawowity następca tronu, Moggallana, nie czekając na koniec wydarzeń, uciekł do Indii.


Kassapa słusznie uważał, że ucieczka brata nie oznacza jego ostatecznego i całkowitego zwycięstwa, że Moggallana zechce zebrać armię i wrócić, aby go siłą odsunąć od władzy. Dlatego postanowił się zabezpieczyć przed potencjalnym atakiem. Na fortecę nie do zdobycia wybrał miejsce odległe o 75 kilometrów na południowy wschód od Anuradhapury. Miejsce doskonałe – tak przynajmniej uważał – jakim był wysoki na prawie 200 metrów ostaniec. Widoczny z odległości wielu kilometrów, ale i dający możliwość obserwowania okolicy. Dodatkowo umocnił skałę dwoma rzędami wałów obronnych i dwiema fosami.
















Skała, jakkolwiek olbrzymia, nie była jednak wystarczająca dla zrealizowania jego wizji pałacu Kubery – boga bogactw i dóbr wszelkich w mitologii hinduskiej. A wizję taką miał, bo wierzył, że wzniesienie siedziby dla siebie i dworu, która mogłaby konkurować z siedzibą boga – jakkolwiek znanym tylko z mitów – udowodniłoby, że jest godzien tronu, że zasługuje na miano władcy.


Szczególnie na założenie zieleńców brakowało miejsca na płaskim szczycie, dlatego teraz, zanim dojdę do skały, całkiem spory kawałek muszę przejść ogrodami u jej stóp, stanowiącymi integralną część pałacu-fortecy. Najpierw idę tzw. ogrodami wodnymi, skręcając to w jedną, to w drugą stronę od głównej ścieżki, żeby zobaczyć resztki letniego pałacu, ogrodu skalnego, ogrodu tarasowego czy ośmiobocznego stawu. Aby oglądnąć ruiny dagoby, resztki świątyni drzewa Bo, relikty zabudowań klasztornych (z pozostałością antycznej latryny!) czy jaskinie, na których ścianach można wypatrzeć resztki inskrypcji i malowideł. Aby przejść się pod naturalnymi arkadami utworzonymi przez głazy czy zatrzymać się na chwilę pod skamieniałą głową kobry – jak nazwano skałę o charakterystycznym kształcie przypominającym właśnie kształt głowy tego węża. Tutaj, nieomalże u stóp skały, wyraźnie widać to, ku czemu skłaniają się archeolodzy. Kassapa nie budował swojej twierdzy od podstaw. Zaanektował dla swoich potrzeb miejsce, które było zasiedlone już od czasów prehistorycznych – pierwsze ślady bytności tutaj człowieka pochodzą z 5500 roku p.n.e. A już w III wieku p.n.e. osiedlali się tutaj mnisi, żyjąc w jaskiniach i szałasach. Zresztą skała do rąk mnichów wróciła, ale to już późniejsza historia.













 

Niektórzy naukowcy twierdzą, że skała nie tylko, że była zamieszkana, ale musiała być już wcześniej ufortyfikowana, ponieważ niemożliwe było stworzenie takich umocnień w ciągu zaledwie osiemnastu lat rządów króla Kassapy.

A ponieważ dla takich władców nie ma nic niemożliwego, król zapragnął przekształcić skałę w lwa, jako że jej kształt przypominał mu króla zwierząt w chwili, gdy ten szykuje się do skoku. Wystarczyło tylko dobudować łapy i pysk. Między przednimi nogami zwierzęcia i przez pysk wiodła droga do pałacu. Pysk nie przetrwał upływu czasu. Pozostały łapy. Schody pomiędzy nimi to początek ostatniego odcinka ścieżki prowadzącej na szczyt. Ta ścieżka to teraz głównie platformy i schody z desek, przylepione do niemal pionowej ściany, ale obok współczesnego traktu można wypatrzyć stopnie wykute w skale przez wcześniejszych użytkowników.















Po drodze na szczyt Lwiej Skały (UNESCO) można – i trzeba – zatrzymać się jeszcze na chwilę w dwóch unikalnych miejscach. Jedno z nich to Lustrzana Ściana, wykonana z wygładzonego marmuru. Chociaż ja przychylę się do tych autorów, którzy mówią, że to ściana pokryta wygładzonym tynkiem/glazurą – na marmur mi to jakoś nie wygląda. Jakkolwiek gładka, to odbicia swojego wizerunku nie ujrzę, za to zobaczę, jak swoje emocje wyrażali najdawniejsi turyści, czyli jak wygląda graffiti sprzed kilkunastu wieków. Od VII do XIII wieku wyryto na ścianie prawie 1500 napisów zainspirowanych niezwykłym otoczeniem. Niejednokrotnie były one przedmiotem studiów literackich, dostarczając wiedzy o zwyczajach i kulturze przodków.















Tuż obok innego rodzaju galeria. Malarska. Z wizerunkami „panien z obłoków”, jak się czasem nazywa postacie kobiece z fresków na ścianie skały. Kiedyś było ich 500. Zachowało się 19! Przypuszcza się, że są to portrety kobiet z haremu Kassapy, a stworzenie tej galerii ma świadczyć o jego odwadze – wszak przedstawienie zmysłowych postaci kobiet było sprzeczne z duchem buddyzmu zakładającego wyzbycie się wszelkich ziemskich żądz. 

 

   








Szczyt ma 1,2 hektara powierzchni. Na tak niedużym przecież terenie zmieściły się i pałac, i system fortyfikacji, i nawet całkiem niemały zbiornik na wodę (21 × 27 metrów). Niektóre z budowli, których zarys wyznaczają fragmenty murów, były magazynami żywności, w których zapasy mogły wystarczyć na kilka miesięcy oblężenia. Przecież Kassapa liczył się z tym, że brat będzie chciał odzyskać tron.















I rzeczywiście – w 495 roku Moggallana powrócił. Z wojskiem, tak jak Kassapa przewidywał. Chyba jednak intuicja go zawiodła. Mimo że był przygotowany na wielomiesięczne oblężenie, wyjechał naprzeciwko zbliżających się zastępów wojska dowodzonego przez brata. Chwila nieuwagi, słoń, na którym jechał król, przestraszył się czegoś i zaczął biec na oślep, a właściwie w kierunku przeciwnym do kierunku marszu. Jeździec nie zapanował nad nim. Jego żołnierze zrozumieli, że to odwrót. Kiedy sprawa się wyjaśniła, było już za późno. Ratując honor, Kassapa poderżnął sobie gardło.

Moggallana wstąpił na przysługujący mu tron, ale nie chciał władać krajem z Sigiriji. Powrócił do Anuradhapury, oddając skałę mnichom. Do kolejnego ożywienia i rozkwitu klasztoru doszło w XII i XIII wieku. Potem skała i jej otoczenie zostały opuszczone i dopiero w 1894 roku ponownie odkryli je Brytyjczycy. Prace archeologiczne rozpoczęto dopiero w drugiej połowie XX wieku. Trwają do dzisiaj i za kilka lat miejsce to będzie wyglądało jeszcze inaczej niż dzisiaj.














3 komentarze:

  1. Niesamowite miejsce i bardzo ciekawa historia! Ile musieli wnieść na tę skałę materiałów budowlanych! Nie wyobrażam sobie tej morderczej pracy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń