środa, 9 marca 2016

Rezydencja Bao Daia i „Crazy House” – Da Lat



Skoro Da Lat cieszyło się tak dobrą sławą jako miejsce o doskonałym klimacie, również rodzina cesarska postanowiła korzystać z zalet tutejszej aury. Rodzina Bao Daia, ostatniego cesarza Wietnamu, miała tutaj trzy rezydencje. Jedną z nich można zwiedzać.
Wystrój wybudowanego w 1933 roku pałacu w stylu art deco nie zmienił się od czasów, kiedy bywała tutaj cesarska rodzina. Gabinet Bao Daia, portrety, pieczęcie, szable na ścianie. Sypialnie poszczególnych członków rodziny, łazienki, hamak, w którym cesarz odpoczywał… Każdy może poczuć się jak cesarz, robiąc sobie zdjęcie w królewskim stroju i zasiadając na cesarskim tronie (no, replice tronu). Dwa inne pałace cesarza zmieniono w hotele.

Pałac, w którym obecnie mieści się hotel

Hotelem, chociaż tylko częściowo, jest też inny obiekt, Hang Nga Villa, zwany częściej Crazy House (Szalony/Zwariowany Dom), wytwór wyobraźni pani Dang Viet Nga.


Dang Viet Nga jest córką Truong Chinha, wietnamskiego lidera komunistycznego po śmierci Ho Chi Minha (pełnił też funkcję prezydenta od roku 1981 do swojej śmierci w roku 1988). Dyplom architekta uzyskała w Moskwie (1959–1965). Po powrocie do Wietnamu pracowała na rzecz różnych ministerstw, w latach osiemdziesiątych XX wieku zaczęła budować dla siebie dom w Dalat. W roku 1990 otwarła go dla publiczności, chociaż w dalszym ciągu obiekt rozbudowuje i zmienia, przewidując ukończenie swego dzieła do roku 2020. 

„Do końca minionego wieku natura i środowisko naturalne zostało zniszczone i ludzie ponoszą konsekwencje tego, co się stało. Dlatego ja, wietnamska architekt, chcę przenieść ludzi do natury, aby byli bardziej przyjaźni dla niej, aby ją kochali, a nie tylko ją wykorzystywali” – taki manifest autorstwa twórczyni i właścicielki willi wręczany jest zwiedzającym.
Inspirując się naturą, a i twórczością Gaudiego, stworzyła dziwoląga, który przyciąga tłumy zwiedzających, głównie Rosjan. Krążąc po obiekcie, słyszę właściwie tylko język rosyjski. Także w pokoju poświęconym pamięci jej rodziców sporo dokumentów, opisów w tym języku. Chodząc po schodach mających sprawiać wrażenie wyrzeźbionych w drewnie, przechodząc przez kładki oplecione betonowymi lianami, gubiąc się w labiryncie pomostów i mostków, wkraczając w otwarte pyski wyimaginowanych bestii, zaglądając przez okna przesłonięte żelaznymi pajęczymi sieciami, nie wykazuję jednak zachwytu, jaki towarzyszył mi, gdy zwiedzałam park Güell w Barcelonie. No, może z wyjątkiem tych okien na kształt sieci utkanych przez pająka giganta – bo te rzeczywiście mi się podobają.



„Przekombinowała” – tak określiłabym jednym słowem moje odczucia, mimo że zawsze żywię pewien podziw, oglądając miejsca czy dzieła będące wynikiem obsesji ich twórców. Gaudi też chyba byłby nieco zdziwiony efektem inspiracji jego sztuką. Ale przecież to, że ja nie jestem zachwycona, nie znaczy, że inni muszą podzielać moje zdanie. Crazy House wymieniany jest jako największa atrakcja Da Lat, a znajdujące się w nim pokoje hotelowe są zawsze zajęte, tym bardziej że nocleg w nich nawet nie jest jakoś nadzwyczajnie drogi.

Więcej zdjęć z Crazy House:



Sklepik przed wejściem do "Szalonego domu" - nie tylko dla Rosjan

1 komentarz: