środa, 4 stycznia 2023

Bukchon Hanok Village. Seul, Korea Południowa


Przed wizytą w Bukchon Hanok Village broniłam się, jak mogłam – jeszcze jedna „tradycyjna wioska” i jeszcze jeden targ pamiątek! Broniłam się, bo pierwsze zdania zachęcające do odwiedzenia tej części Seulu, jakie pojawiają się w każdym niemal folderze i przewodniku, nie działają na mnie zachęcająco. To najbardziej chyba pretensjonalne, jakie spotkałam, brzmiało: „Bukchon jest jak zastygłe w bezruchu wieków miejsce w środku współczesnej metropolii”.
Im częściej jednak studiowałam ten fragment planu Seulu, im częściej czytałam więcej niż pierwsze zdanie folderu mówiące o Bukchon, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że powinnam tam pojechać. 
 




 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Bukchon dosłownie znaczy „wioska północna” i jest to odniesienie do zajmowanej przez możnych tego świata części miasta położonej na północnym brzegu strumienia Cheonggyecheon. Okolice te zamieszkiwali członkowie królewskich familii i arystokracja wszelkiego autoramentu. Na obszarze pomiędzy pałacami Gyeongbokgung i Changdeokgung do naszych czasów zachowało się ponad dziewięćset tradycyjnych domów hanok. Niektóre w stanie nienaruszonym i nadal służące celom mieszkalnym, inne nieco przebudowane i zgoła inne funkcje pełniące niż przed laty – teraz to hotele, restauracje, kawiarnie, galerie sztuki, centra kulturalne.
 
 
Cały dzień przemierzam ulice Bukchon – nie tyle w przestrzeni, bo teren to znów nie taki rozległy, ile w czasie. W jednej chwili idę ulicą XVI-wiecznego miasta, wypatrując, kiedy zza drewnianych, rzeźbionych drzwi wyjdzie krewny lub powinowaty króla Injo albo innego Sunjo, w drugiej – oczarowują mnie wielokolorowe abstrakcyjne pejzaże światowej sławy francuskiego „alchemika koloru” Jean Marie Haessle’a.
 

 
 
 
W jednej chwili podziwiam haftowane dzieła mające nawet kilkaset lat, a pół godziny później rozmawiam z Kimem Taegonem (tak, tak, takie samo imię i nazwisko nosił pierwszy katolicki ksiądz w Korei), współczesnym malarzem, którego wystawę „Tajemniczy ogród kwiatów” właśnie otwarto. Obrazy jak obrazy, kwadraty lub koła na kontrastowego koloru tle. Niby nic nadzwyczajnego, kwiaty sprowadzone do kształtu koła czy kwadratu, jeszcze jedna miła oku abstrakcja, ale… mam wrażenie, że ułożenie „kwiatków” nie jest przypadkowe. I rzeczywiście, w rozmowie z panem artystą dowiaduję się, że zainspirował go alfabet Braille’a! Zestawy kropek to w rzeczywistości litery alfabetu (angielskiego) – żółte kropki na zielonym tle jednego z obrazów układają się w słowa: peace i love („pokój” i „miłość”). Cztery lata trzeba było, aby idea takiego wyrażenia myśli, uczuć się zmaterializowała. Trzy lata to były tylko przemyślenia, rok trwało namalowanie kilkunastu obrazów. Z żalem opuszczam galerię…
 

Muzeum Sztuki Kurczaków zlikwidowano – i już nie dowiem się, na ile sposobów można artystycznie pokazać kurę, koguta, kurczaka czy pisklaka! Chociaż… pozostał sklep a w nim całkiem sporą kolekcja kolorowego drobiu. 
 




 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Muzeum Sów ma się jednak całkiem dobrze – chociaż tłok tutaj niemiłosierny. W jednym pomieszczeniu o powierzchni zaledwie osiemdziesięciu metrów kwadratowych mieszka ponad dwa tysiące pięćset sów – drewnianych, szklanych, ceramicznych, kamiennych, metalowych, papierowych, szmacianych… W postaci figurek, obrazków, haftów, plakietek… Z ponad osiemdziesięciu krajów. To prywatna kolekcja pani Myeong-Hee Bae, „szalonej na punkcie sów damy”, która od wczesnej młodości, czyli ponad trzydzieści lat, kolekcjonowała artystyczne wyobrażenia symbolu mądrości. Rodzina i znajomi pomagali – i nie mieli kłopotów, co ma być prezentem na kolejne urodziny! Niestety zdjęć wewnątrz robić nie wolno.
 

 
Dobrze, że jednak tutaj przyjechałam. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że pobyt w Seulu nie byłby pełny, gdyby nie wizyta w Bukchon. A tak pysznych ryżowych klusek z pikantnym sosem, na jakie trafiłam w ulicznej garkuchni, nie spotkałam nigdzie indziej w Korei – wracałam do nich jeszcze dwukrotnie.
 
Inne posty o Seulu:





 

 

 

 

 

 

 

4 komentarze:

  1. Jejjj, niesamowity klimat! Mam nadzieję, że kiedyś tam dotrę :)

    Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie, dobrego Roku życzę! W którym może spełni się nadzieja podróży TAM i wszędzie gdzie zechcemy!

      Usuń
  2. Rzeczywiście zastygła w bezruchu dzielnica. Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, piękne to miejsce i często wracam do niego myślami.

      Usuń