Zaraz, przecież kiedy dojeżdżałam do dworca, widziałam
minibusy z napisem Chivai… Wychodzę przed budynek, chyba muszę skręcić. Jest.
Przystanek minibusów. Dwadzieścia minut później ruszamy. Zaoszczędziłam co
najmniej dwie godziny. Jeszcze nie minęło południe, gdy jestem na miejscu.
Jestem w Chivai, w miasteczku zamieszkanym przez osiem tysięcy mieszkańców, o którym zapewne niewiele osób by słyszało, gdyby nie jego położenie nad kanionem Colca. Kanion Colca to bowiem jedno z takich miejsc, które jak żadne inne na ziemi potrafi rozpalić wyobraźnię. No bo jak ma nie rozpalać ludzkich emocji zapadlina w ziemi o długości 120 kilometrów, której dnem płynie rzeka i której ściany po jednej stronie tej rzeki wznoszą się na wysokość 3200 metrów, po drugiej – na 4200 metrów, co kwalifikuje to miejsce jako najgłębszy kanion na ziemi, dwukrotnie głębszy niż Wielki Kanion Kolorado w USA. Początek kanionu znajduje się na wysokości 3050 metrów n.p.m., jego wylot – na wysokości 950 metrów n.p.m. Jak łatwo policzyć, różnica poziomów między wlotem a wylotem wynosi 2100 metrów.
Pierwszymi, którzy postanowili zobaczyć dno kanionu na własne oczy, byli Polacy. W 1981 roku zorganizowali wyprawę kajakową Canoandes’79 z biegiem rzeki Colca. Ich wyczyn został upamiętniony pomnikiem na głównym placu miasta.
Oferta turystyczna dla przybywających nad kanion Colca jest bardzo szeroka – od wypraw kajakowych, chociaż na mniejszą skalę niż ta sprzed 37 laty, do kilkudniowych trekkingów dnem kanionu. Ja tym razem wybieram wersję light – wykupię czterogodzinną wycieczkę do Cruz del Condor (Krzyż Kondora), punktu widokowego na brzegu kanionu.
Na razie rozglądam się po centrum, robię zdjęcie pomnika upamiętniającego polską ekspedycję kajakową, odwiedzam dwie czy trzy agencje turystyczne, pozostałe są zamknięte – sjesta. No to udział w wycieczce kupię sobie później, teraz idę nad rzekę.
Z rynku na brzeg kanionu prowadzi deptak ozdobiony pomnikami tańczących postaci w ludowych strojach. Ciekawe są pokryte mozaikami ławki na tym deptaku. W kształcie… kapeluszy, których ronda służą do siedzenia. Każda z tych „ławek” to małe dzieło sztuki. Jak ja lubię… Wiem, powtarzam się.
Kończy się deptak, zaczyna się Avenida Polonia. To jedna z kilku nazw będących upamiętnieniem dokonań polskich kajakarzy – obok wodospadów Jana Pawła II, Kanionu Polaków czy Kanionu Czekoladowego.
Avenida Polonia prowadzi wprost na most Inków. Zwężenie kanionu spaja kamienny most. Został wybudowany jakieś dwadzieścia–trzydzieści lat temu, ale pan strażnik w budce przy moście potwierdza: na zrębie mostu wybudowanego przed wiekami przez Inków – jak sama nazwa wskazuje.
Nęci wzgórze po drugiej stronie kanionu, za mostem. To punkt widokowy Kuti Kuty. Stamtąd musi być piękny widok!
Widok rzeczywiście piękny jest i rozległy – na miasto, na wioskę u stóp wzgórza, na przełom rzeki. Nie wiedziałam jednak, bo żaden przewodnik o tym nie wspomina, że jest tam też stanowisko archeologiczne. Chociaż nie jestem pewna, czy jest to zorganizowane stanowisko archeologiczne, czy inicjatywa miłośnika przeszłości. Takie podejrzenie mam po rozmowie z panem, którego spotykam na szczycie wzgórza. Niewątpliwie jednak było zamieszkane, zanim przybyli tutaj Europejczycy. Zaznaczone jest miejsce, gdzie był zegar słoneczny, kamienne konstrukcje, do niektórych można wejść, opisane są jako chullpas – grobowe wieże, wznoszone dla zmarłych z elity Ajmarów.
To był ciekawy spacer.
Wracam do centrum, kupuję wycieczkę na jutro, po nocy w
autobusie należy mi się porządny odpoczynek, tym bardziej że jutro muszę być
gotowa o 6:30.
Piękna podróż, ciekawa relacja..Zazzdroszczę ale z sympatią:):)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo, cieszę się, że to co napisałam, spotkało się z uznaniem.
UsuńA mnie się nie udało zobaczyć kondorów w kanionie. Nie przyleciały... Pozdrawiam i zazdroszczę ciekawych podróży - tego przede wszystkim, że organizuje je pani sama.
OdpowiedzUsuńA mnie nie udało się zobaczyć kondorów w kanionie. Nie przyleciały. Pozdrawiam i zazdroszczę ciekawych podróży, przede wszystkim tego, że organizuje je pani sama 👏👍🙂
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, ale to ryzyko podróżowania. a pocieszenie powiem, że ja w tym roku byłam w Nepalu i Himalajów (tych wysokich) nie widziałam!
UsuńOj, znalazłaś interesujące miejsce, prawie na końcu świata. I nasi tam też byli! Ładne miasto z tymi pomysłowymi, kolorowymi elementami i cudne widoki. Czekam jednak na kanion. Do zobaczenia, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA gdzie NAS nie ma, prawie w każdym miejscu na świecie spotykam jeżeli nie Polaków, to jakiś ślad, że tam byli.
UsuńKanion będzie za dni kilka.
Dziękuję, zapraszam na ciąg dalszy, za kilka dni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWow, tyle niesamowitych miejsc istnieje na świecie. Piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Oj, istnieje! Szkoda, że nie wszystko można zobaczyć. Pozdrawiam
Usuń