piątek, 11 kwietnia 2014

Brunei (Borneo) – Bandar Seri Begawan



W centrum miasta chluba stolicy: meczet sułtana Omara Ali Saifuddiena, nazwany tak imieniem ojca obecnie panującego sułtana, aby oddać mu cześć. Wybudowany w 1958 roku na niewielkim półwyspie, otoczony laguną, na której falach unosi się replika XVI-wiecznej łodzi królewskiej, oślepia bielą marmurów i złotymi kopułami w dzień, a światłami iluminacji w nocy.

Jeszcze większy przepych i bogactwo widać w drugim z meczetów, w sąsiedniej miejscowości (administracyjnie rzecz biorąc – w rzeczywistości to część aglomeracji stolicy), wzniesionym w 1994 roku dla uczczenia 25-lecia panowania obecnego sułtana i nazwanym jego imieniem. Cztery minarety i 25 złotych kopuł. Kolorowe, zielono-żółto-granatowe, ceramiczne zdobienia z zewnątrz, marmury i kryształy wewnątrz, a wszystko to w otoczeniu przepięknych ogrodów z licznymi fontannami.

Znacznie mniej przepychu widać w Kampong Ayer (z malajskiego Wodne Miasto). Chociaż ludzie mieszkają w domach na palach w wielu krajach, Kampong Ayer to największa na świecie osada na wodzie, której początki sięgają X wieku. Obecnie na ośmiokilometrowym brzegu rzeki Brunei znajduje się kilka wiosek, a każda z nich posiada odrębnego przywódcę – lidera.

Podejmowano wprawdzie wysiłki, żeby mieszkających tu ludzi przenieść do domów na lądzie – w końcu nie wypada, żeby mieszkańcy tak bogatego kraju mieszkali niczym w slumsach – ale wysiłki władz spełzły na niczym. Zatem w latach 2007-2009 wioski poddano generalnej renowacji. Na froncie, naprzeciwko centrum miasta, postawiono budynek z muzeum obrazującym dzieje osady i ludzi tu zamieszkujących, zainstalowano iluminację świetlną, tworząc z Wodnego Miasta atrakcję turystyczną. Nawet biuro informacji turystycznej nie znajduje się na lądzie, lecz tylko w Wodnym Mieście, właśnie w tym budynku mieszczącym muzeum.

Obecnie Kampung Ayer zamieszkuje ok. 30 tysięcy ludzi – co dziesiąty mieszkaniec BSB… i nadal się rozbudowuje. Jest tu szpital, straż pożarna, stacja benzynowa, szkoły. Lokalny meczet też mają… Podobno nawet jest ich kilka, ale ja widziałam tylko jeden. Co kawałek schodki prowadzące w dół, ku powierzchni wody – tak wyglądają postoje wodnych taksówek. Wzdłuż drewnianych kładek pełniących rolę ulic kolorowe domy, niektóre nadgryzione zębem czasu, niektóre bardzo zadbane. Anteny satelitarne i wygodne, skórzane kanapy na tarasach. Otoczone dziesiątkami donic i skrzynek z kwiatami i krzakami. Suszące się na płachtach ryby. I dzieci jeżdżące na rowerach po tych pozbawionych poręczy „ulicach”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz